w dzisiejszym poście będziecie mogli poczytać o eyelinerze Be a Bombshell, który znalazłam we wrześniowym pudełku Glossybox. Oczekiwania wobec niego miałam spore. Wcześniej stosowałam już eyelinery w formie pisaka i nie miałam z nimi najmniejszych problemów. Ten produkt wydawał się być strzałem w dziesiątkę, zwłaszcza że mój kosmetyk już się kończy. Aplikator miał być wygodny, kolor intensywny, a wykonanie trwałe. Czy tak rzeczywiście jest? Zapraszam na wpis.
Zacznę od opakowania. Pisak jest dość gruby, ale wygodnie trzyma się go w ręce. Końcówka ma ułatwić stopniowanie grubości kreski. Jednak w praktyce jest nieco inaczej. Mimo, iż kreski maluję od wielu lat codziennie, nie potrafiłam tym aplikatorem wykonać cienkiej linii. Niełatwo było także wyciągnąć kreskę ku górze. Próbowałam metodą prób i błędów osiągnąć jak najlepszy efekt i doszłam do wniosku, że najładniej wyciągnięta jest kreska, którą zaczyna się malować od końca- od zewnętrznego kącika oka.
Problematyczne jest również dozowanie odpowiedniej ilości kosmetyku. Nasączenie pisaka nie pozwala na wykonanie kreski jednorazowo. Musiałam kilkakrotnie przerywać malowanie i wstrząsać pisakiem, a gdy kontynuowałam makijaż, poprzednia warstwa rolowała się. Istna tragedia. Wykonanie kresek zajęło mi zamiast około minuty, jak zawsze, jakieś 10. Ostatecznie udało mi się zmalować coś takiego:
Na zdjęciach możecie zauważyć, że kreska nie jest dostatecznie ostro zakończona i precyzyjnie równa.
Co do trwałości produktu nie mam zastrzeżeń. Eyeliner trzyma się na powiekach cały dzień i nie rozmazuje się. Jedynym minusem w tej kwestii jest to, że potrafi odbić się na górnych powiekach, ale być może wynika to z faktu, iż mam opadające powieki, a kreska nie jest wystarczająco cienka.
Być może nauczę się lepiej manewrować mazakiem, na razie będę go używać bardziej na "co dzień" i do ciemniejszych makjiaży typu smoky eyes.
Dla porównania możecie poczytać o moim ulubionym eyelinerze Eveline (KLIK).
A Wy znacie ten produkt? Lubicie?
Spodziewałam się szału, a tu on nie współpracuje :/
OdpowiedzUsuńTeż troszkę się zawiodłam
UsuńOk ale bez szału...
OdpowiedzUsuńNiestety...
UsuńNie znam, z eyelinerów najbardziej lubię te żelowe w kałamarzu :) głównie Essence (który podobno wycofali) i Maybelline :)
OdpowiedzUsuńja takowych jeszcze nie używałam, ale wiele osób sobie je chwali. Muszę spróbować :)
Usuń