środa, 31 lipca 2013

LIPCOWE DENKO

Cześć!
Dziś przygotowałam dla Was porcję zużyć z tego miesiąca. Ilość produktów, które sięgnęły dna utrzymuje się na podobnym poziomie, jak w poprzednim miesiącu. Ponieważ trochę tego jest, przejdźmy od razu do sedna :)


Według kategorii:

CIAŁO:



  • ANTYPERSPIRANT NAWILŻAJĄCY RSS DERMO RASSOUL ----> produkt dołączony był do KWIETNIOWEGO GLOSSYBOX. Nie zawiera alkoholu, konsystencję ma dość rzadką, zapach bardzo przyjemny i jak w umiarkowanych warunkach atmosferycznych radzi sobie przyzwoicie, tak w przypływie większych temperatur już niestety wypada kiepsko. CZY KUPIĘ: NIE
  • 2 próbki BALSAMU UJĘDRNIAJĄCEGO PALMER'S FIRMING BUTTER---> zapach cudownie kakaowy, szybko się wchłania, nie pozostawia tłustej poświaty. CZY KUPIĘ: BYĆ MOŻE
MAKIJAŻ I ZAPACH:


  • ZAPACH LADY GAGA FAME---> nie wiem czy to podróbka, czy nie, ale zapach jest cudowny, dosyć mocny, ale z nutką owocową. Produkt trwały. CZY KUPIĘ PONOWNIE: RACZEJ TAK
  • TUSZ DO RZĘS LOVELY CURLING PUMP UP--->kupiłam go na ROSSMANNOWEJ PROMOCJI, ale znamy się już znacznie dłużej. To jest tusz idealny i zasługuje na oddzielny post. Jest bardzo wydajny, dobrze podkręca, wydłuża i rozdziela rzęsy. Nie kruszy się, nie wysusza i jest przy tym tani jak barszcz. CZY KUPIĘ PONOWNIE: ZDECYDOWANIE TAK
  • PRÓBKI PODKŁADÓW CLARENA I DERMIKA---> opisane w CZERWCOWYM DENKU
PAZNOKCIE:


  • LAKIER DO PAZNOKCI GOLDEN ROSE  Z ODŻYWKĄ I UTWARDZACZEM 181---> nie zużyłam go do końca, ponieważ niemiłosiernie zgęstniał, jednakże służył mi bardzo długo. Lakier dość tani, stosunkowo trwały, kolor intensywny, pędzelek wygodny. Czego chcieć więcej? CZY KUPIĘ PONOWNIE: TAK
  • TOP COAT ESSENCE----> jeden z większych niewypałów, które znalazły się w moim posiadaniu. Cena niska, ale jakość niestety również. Lakiery po jego użyciu schły w nieskończoność, a ich trwałość kończyła się już na drugi dzień. Na płytce odbijało się wszystko czego dotknęłam, nawet po kilku godzinach. Niestety użyłam go kilkukrotnie i już więcej nie mam ochoty, dlatego ląduje w koszu. CZY KUPIĘ PONOWNIE: ZDECYDOWANIE NIE!!!
  • ZMYWACZ BE BEAUTY Z OLEJEM KOKOSOWYM I GLICERYNĄ---> kolejny mój hit z Biedronki. Tani, bardzo wydajny, posiada wygodną pompkę. Moje paznokcie nie były po nim przesuszone, a skórki wręcz przeciwnie, lekko natłuszczone. Doskonale radzi sobie nawet z upartymi lakierami. CZY KUPIĘ PONOWNIE: ZDECYDOWANIE TAK
HIGIENA JAMY USTNEJ:


  • PŁYN DO PŁUKANIA JAMY USTNEJ SMILE WHITE----> produkt bezalkoholowy i bardzo wydajny.Niestety jak dla mnie zbyt łagodny. Nie miałam poczucia pełnej czystości po jego zastosowaniu, więc nie spełnił moich oczekiwań. CZY KUPIĘ PONOWNIE: NIE
  • PASTA DO ZĘBÓW COLGATE MAX WHITE ONE---> jedna z moich ulubionych past. Delikatnie wybiela zęby, dobrze czyści, odświeża oddech na długi czas. Jest nieco droższa od innych past, za 75 ml zapłacimy około 10 zł. Dodatkowo opakowanie jest dużo mniejsze, przez co wystarcza na krócej. Jednak w pełni jestem z niej zadowolona. CZY KUPIĘ PONOWNIE: ZDECYDOWANIE TAK
TWARZ:

  • PRÓBKA KREMU CLARENA---> pisałam o niej TUTAJ
  • KREM SIQUENS MEDEXPERT PRZECIW NIEDOSKONAŁOŚCIOM---> dołączony był do styczniowego Glossybox i czekał w kolejce. Niestety do twarzy był dla mnie zbyt ciężki i używałam go na plecy. Jego działanie jest zaskakująco dobre, szybko radzi sobie z niedoskonałościami, wysusza je i zapobiega powstawaniu nowych. CZY KUPIĘ: TAK
  • OCZYSZCZAJĄCY ŻEL EFFACLAR LA ROCHE-POSAY---> dołączony do MAJOWEGO GLOSSYBOX. Używałam  go dopiero w tym miesiącu, ale 15 ml próbka o dziwno wystarczyło na wiele użyć, co potwierdza wydajność produktu. Żel bardzo dobrze oczyszcza, matowi skórę, ale jej nie wysusza i nie ściąga. Ma bardzo przyjemny zapach, jest przezroczysty o idealnej konsystencji. CZY KUPIĘ: ZDECYDOWANIE TAK
  • KREM NAWILŻAJĄCY PHYSIOGEL--->pisałam o nim TUTAJ. CZY KUPIĘ PONOWNIE: ZDECYDOWANIE TAK
  • PŁYN MICELARNY BE BEAUTY---> opis TUTAJ. CZY KUPIĘ PONOWNIE: ZDECYDOWANIE TAK
  • PŁATKI KOSMETYCZNE CAREA---> kolejny produkt z Biedronki. Płatki zbudowane z trzech warstw, nie strzępią się i nie pozostawiają niteczek na twarzy, jednak przy zmywaniu paznokci już tak, mimo to jestem z nich zadowolona. CZY KUPIĘ PONOWNIE: RACZEJ TAK
MYCIE:


  • MYDŁO W PŁYNIE ALTERRA MLEKO I RÓŻA--->składa się z naturalnych produktów i pięknie pachnie. Nie pieni się zbyt mocno, ale dobrze oczyszcza, a zapach utrzymuje się jeszcze przez jakiś czas na skórze. Wydajnością nie powala, ale spełnia większość oczekiwań. CZY KUPIĘ PONOWNIE: RACZEJ TAK
  • ŻEL POD PRYSZNIC NIVEA WATER LILY&OIL----> żel ma fajną konsystencję, nie jest zbyt rzadki, ani zbyt gęsty, dodatkowo wzbogacony o mikro drobinki (nie odczułam właściwości peelingujących). Zapach przyjemny, troszkę sztuczny. Produkt dobrze myje i nie wysusza skóry. CZY KUPIĘ PONOWNIE: BYĆ MOŻE
WŁOSY:


  • OLEJ Z KORZENIA ŁOPIANU----> zimą stosowałam go regularnie, potem troszkę o nim zapomniałam. Wcierałam go w skalp i włosy przed każdym myciem na noc lub minimum 2 godziny. Zauważyłam wysyp baby hair, łagodził moją atopową skórę i pomógł mi w pracy nad przetłuszczaniem włosów, zanim zaczęłam go stosować musiałam myć włosy codziennie, po jakimś czasie raz na trzy dni. Włosy były odżywione, ale nie obciążone. CZY KUPIĘ PONOWNIE: ZDECYDOWANIE TAK
  • MASKA DO WŁOSÓW LOREAL CASTING CREME GLOSS---> Dołączona była do farby do włosów i przeleżała niedokończona w kącie szafki przez kilka miesięcy. Postanowiłam ją zużyć i byłam zachwycona. Swoją konsystencją oblepia włosy, nie ścieka i wystarczy minuta, aby włosy pozostały pachnące, lśniące i odżywione. REWELACJA! CHĘTNIE KUPIŁABYM PEŁNOWYMIAROWY PRODUKT
  • ODŻYWKA NAWILŻAJĄCA ARTEGO AQUA PLUS---> dołączona do LIPCOWEGO GLOSSYBOX. Próbka wystarczyła jedynie na dwa użycia, więc wiele na jej temat nie mogę powiedzieć. Pozbawiona SLS. Po użyciu nie widziałam żadnego rezultatu. CZY KUPIĘ: NIE
  • OCET Z MALIN MARION---> pozbawiony SLS, SLES oraz parabenów. Ma bardzo przyjemny zapach. Octu używa się przed ostatnim spłukaniem. Nadaje piękny połysk, zamyka łuski i łagodzi skórę głowy. 130 ml wystarczyło mi na około 10 użyć, koszt to około 6 zł. CZY KUPIĘ PONOWNIE: ZDECYDOWANIE TAK
  • FARBA DO WŁOSÓW GARNIER OLIA---> Recenzja TUTAJ. CZY KUPIĘ PONOWNIE: TAK
  • EKSPRESOWA ODŻYWKA REGENERACYJNA GLISS KUR---> Z linii moich ulubionych odżywek bez spłukiwania. Ułatwia rozczesywanie, daje połysk, włosy po jej zastosowaniu są miękkie i gładkie. Używam jej zawsze po olejowaniu lub gdy się spieszę. CZY KUPIĘ PONOWNIE: TAK
  • SZAMPON DERMEDIC EMOLIENT LINUM---> skusiłam się na niego po przeczytaniu wielu pozytywnych opinii, dodatkowo przeznaczony jest do skóry atopowej, a ja takową posiadam. Niestety u mnie okazał się kompletnym niewypałem. Po jego użyciu na głowie tworzył mi się jeden wielki, swędzący strup i łupież. Słowem tragedia. Zdenkowałam do mycia pędzli. CZY KUPIĘ PONOWNIE: ZDECYDOWANIE NIE
  • ODŻYWKA DO WŁOSÓW I SKÓRY GŁOWY JANTAR---> Zapach przypomina nieco wodę kolońską, na szczęście nie utrzymywał się zbyt długo. Po użyciu zauważałam lekkie odświeżenie włosów. Produkt wystarczył na miesiąc stosowania. Delikatnie podrażniał moją wrażliwą skórę, ale zagryzłam zęby i zużyłam ją do końca. Włosy urosły w ciągu miesiąca o około 2 cm, czyli o centymetr więcej niż przed użyciem, dodatkowo pojawiło się sporo baby hair. CZY KUPIĘ PONOWNIE: TAK
To już wszystko :)
Jak Wam się podoba? Znacie te produkty? Podzielacie moje zdanie na ich temat?
Ania

wtorek, 30 lipca 2013

TORT CZEKOLADOWO-MALINOWY

Hej,
z okazji piątkowych imienin postanowiłam upiec tort. Tak wiem, tort kojarzy się z urodzinami, ale dla mnie to tylko nazwa i po prostu ciasto. Mój D. stwierdził: "Nie ma to jak samemu upiec sobie tort na własne imieniny" :) Połączenie czekolady i malin według mnie zawsze jest udane i w tym wypadku tak było, zajadaliśmy aż nam się uszy trzęsły.
Przygotowanie tortu nie jest aż tak pracochłonne, jednak kilkukrotnie wymaga chłodzenia, co wiąże się z czasem oczekiwania. Smak jest boski, konstrukcja trzyma się bez zarzutu, tort jest trwały i zwarty, a jednocześnie wilgotny. Zatem do dzieła.

CIASTO:
muszą być w temperaturze pokojowej.


  • 4 duże jajka
  • 200 ml mleka
  • 170 ml oleju słonecznikowego lub rzepakowego
  • 1,5 szkl. brązowego cukru
  • 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
  • 200 g mąki
  • 80 g kakao
  • 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 1 i 1/4 łyżeczki proszku do pieczenia
Jajka lekko roztrzepać, następnie dodać mleko, olej, cukier oraz ekstrakt waniliowy i wymieszać. 
Do drugiego naczynia przesiać mąkę, kakao, sodę, proszek do pieczenia i całość przesypać do mokrych składników, wymieszać rózgą do połączenia. 
Formę o średnicy 20 cm wyłożyć papierem do pieczenia (dno), przelać do niej ciasto. Piec w 170*C przez około 60 minut, do tzw. suchego patyczka. 
Po upieczeniu wyjąć z piekarnika i całkowicie wystudzić.
Ciasto wyrośnie z wybrzuszeniem, należy je odciąć i pokruszyć, a pozostałe ciasto podzielić wzdłuż na trzy części.

FRUŻELINA:

  • 500 g malin
  • 3 łyżeczki żelatyny
  • 3/4 szkl. cukru
  • 1 łyżka soku z cytryny
  • 2 łyżeczki mąki ziemniaczanej rozpuszczone w 1 łyżce wody
W garnuszku wymieszać maliny z cukrem. 
Podgrzewać je na średnim ogniu do momentu rozpuszczenia cukru. 
Potem dodać sok, wodę z mąką, przemieszać i zagotować. Połowę masy malinowej przetrzeć przez sito, aby pozbyć się pestek i ponownie przelać do reszty.
Żelatynę rozpuścić w wodzie, można dodać trochę gorących malin, wtedy łatwiej się rozpuści i powoli wmieszać ją do owocowego sosu, uważając jednocześnie, aby nie powstały grudki.
Masę schłodzić w lodówce przez minimum 2-3 godziny.

KREM:

  • 500 g schłodzonego serka mascarpone
  • przygotowana wcześniej, schłodzona frużelina
Oba składniki zmiksować na gładki krem mikserem.

POLEWA:

  • 120 g dżemu malinowego bezpestkowego (ja nie mogłam takiego znaleźć więc po podgrzaniu przetarłam przez sito)
  • 1 łyżeczka żelatyny rozpuszczona w 2 łyżkach wody
  • 100-200 g malin do dekoracji
Dżem podgrzać w garnuszku mieszając, aż się zagotuje. 
Następnie zdjąć z ognia i połączyć z żelatyną. 
Schłodzić w lodówce.

PRZYGOTOWANIE:

Na paterę położyć pierwszy blat ciasta, na wierch nałożyć 1/3 kremu i przykryć drugim blatem oraz połową pozostałego kremu. Na tym ułożyć ostatnią część ciasta, a boki tortu wysmarować pozostałym kremem i obsypać je pokruszonym ciastem, które uzyskaliśmy z odciętej górki. Na brzegu górnego placka zrobić otoczkę z okruszków, aby polewa nie spływała. Schłodzić w lodówce.
Polać polewą i ponownie schłodzić.
Przed podaniem udekorować malinami.

SMACZNEGO






Lubicie maliny? Gustujecie w tortach czy nie bardzo? Pieczecie same czy kupujecie gotowe? Czekam na komentarze :)

ANIA

poniedziałek, 29 lipca 2013

STEK Z DOMOWYM MAJONEZEM

Cześć :)

Jak Wam minął weekend? Ja w piątek miałam imieniny, a potem odwiedziłam rodzinkę.

Dziś ponownie przychodzę do Was z przepisem. Tym razem będzie to STEK Z DOMOWYM MAJONEZEM, PIKANTNĄ SURÓWKĄ Z MARCHEWKI I OGÓRKA oraz frytkami.

Uwielbiam wołowinę, zwłaszcza w postaci tatara, ale od czasu do czasu lubię zjeść słynnego stejka, najlepiej półkrwistego. Stopień wysmażenia możecie kontrolować poprzez dotyk. Wystarczy lewy kciuk zetknąć z palcem wskazującym lewej ręki, a palcem wskazującym prawej ręki dotknąć poduszki właśnie pod lewym kciukiem. Jej twardość będzie odpowiadała twardości steka krwistego. Następnie środkowy palec=medium, natomiast serdeczny=wysmażony. Mam nadzieję, że jasno to wytłumaczyłam :)

Potrzebne będą:


  • steki wołowe (ok. 2 cm grubości)
  • kilka ząbków czosnku nieobranych
  • dwie gałązki rozmarynu
  • łyżka oliwy
  • 2 łyżki ostrej musztardy
MAJONEZ:

  • 1 żółtko
  • 1 łyżka musztardy
  • 1 łyżeczka sosu worcestershire
  • szczypta soli i pieprzu
  • 150-200 ml oleju
SURÓWKA:

  • 3 duże marchewki
  • jeden ogórek szklarniowy lub 5 gruntowych
  • 2 ząbki czosnku
  • sól, pieprz
  • łyżka chilli 
  • łyżka chrzanu
  • 3 łyżki majonezu
Z rozgniecionych ząbków czosnku, rozmarynu, oliwy i musztardy przygotować marynatę i natrzeć nią steki, odstawić na minimum 1 godzinę. 

W międzyczasie przygotować majonez. Żółtko utrzeć z musztardą, sosem, solą i pieprzem za pomocą miksera lub rózgi. Następnie bardzo powoli i stopniowo dodawać olej, ciągle ubijając. Należy tego przestrzegać, bo w przeciwnym razie majonez się zważy. Pod koniec zwiększyć obroty, żeby majonez zgęstniał.

Warzywa na surówkę obrać i zetrzeć na dużych oczkach, czosnek przecisnąć przez wyciskarkę. Doprawić solą, pieprzem i chilli, dodać chrzan i majonez, a następnie wymieszać.

Pora na mięso. Oliwę rozgrzać na patelni bardzo mocno, położyć na niej steki i stosując zasady wyżej przeze mnie opisane smażyć na wybrany przez nas stopień. Przy krwistym około 2 min z każdej strony, medium około 4 minut, wysmażony około 6.

Podawać z frytkami.

SMACZNEGO




Lubicie steki? Jaki jest Wasz ulubiony stopień wysmażenia?
POZDRAWIAM
ANIA

piątek, 26 lipca 2013

KACZE UDKO Z PIECZONYMI ZIEMNIAKAMI

Witajcie,
dzisiaj przepis na smaczny obiad. Kaczkę uwielbiam, ale jadam ją dość rzadko. Najlepszą robi moja mama, klasyczną z dużą ilością majeranku i jabłek, a ja nie zamierzam próbować jej dorównać i mięso przygotowuję po swojemu. Mój przepis różni się od tego mojej mamy, ale smakuje bardzo dobrze.

Dzień wcześniej umyłam i oczyściłam kacze udka, wytarłam je do sucha i natarłam przyprawami:


  • solą, pieprzem
  • posiekanym rozmarynem
  • rozgniecionymi 4 ząbkami czosnku (zostawiłam je w łupinkach)
Potrzebne również będą:

  • szklanka czerwonego wina
  • 3 łyżki octu balsamicznego
  • 1 pomarańcza
  • 2-centymetrowy kawałek imbiru
  • 2 łyżki zimnego masła
a także:

  • ziemniaki
  • główka czosnku
  • sól
  • oliwa
Udka marynowały się całą noc. W brytfance rozgrzałam oliwę i ułożyłam mięso skórą do dołu. Podsmażałam przez chwilę na złoto i obróciłam udka na drugą stronę. Gdy zrumieniły się, zmniejszyłam ogień, dorzuciłam do środka czosnek i rozmaryn z marynaty, a całość podlałam winem i przykryłam pokrywką. Kaczkę dusiłam przez około 45 minut.

W między czasie obrałam ziemniaki, pokroiłam je w większą kostkę i ułożyłam na blasze wyłożonej papierem, następnie je posoliłam, polałam oliwą i wymieszałam. Dorzuciłam również nieobraną główkę czosnku i piekłam w 200*C przez około 35 minut. Dzięki temu obie potrawy były gotowe w tym samym czasie.

Gdy ziemniaczki dochodziły w piecu, wyjęłam udka z brytfanki, zwiększyłam ogień i do powstałego sosu dodałam drobniutko posiekany imbir, ocet balsamiczny, skórkę i sok z pomarańczy. Całość gotowała się, aż do momentu zredukowania sosu. Na koniec wyłączyłam kuchenkę i dodałam zimne masło, dzięki czemu sos nieco się zagęścił.

Udka ułożyłam na sosie, obok ziemniaczki. Jako dodatek podałam buraczki.

SMACZNEGO




Lubicie kaczkę? Często ją przygotowujecie?
Miłego weekendu,
Ania

czwartek, 25 lipca 2013

FARBOWANIE Z GARNIER OLIA

Hej,
Jakiś czas temu pisałam Wam o koloryzacji farbą fryzjerską i zapierałam się, że już nigdy nie wrócę do sklepowych produktów tego typu (możecie o tym przeczytać TUTAJ).
Niecały miesiąc temu zaczęłam stosować znaną Wam z blogosfery wcierkę JANTAR. Nadzieje miałam wobec niej spore, niektóre z Was pisały o 4 -centymetrowym przyroście w ciągu miesiąca. U mnie efekt nie był aż tak spektakularny, choć i tak satysfakcjonujący. W ciągu miesiąca (na tyle też wystarczyło mi opakowanie) odnotowałam przyrost ponad 1,5 cm (dotychczas przy dłuższych włosach nie przekraczałam 1 cm), zauważyłam również sporo baby hair i ograniczone wypadanie włosów.
Ale wracając do tematu :) Obiecałam sobie nie kupować farb drogeryjnych, jednakże przez szybszy przyrost włosów i urlop koleżanki z hurtowni fryzjerskiej, byłam do tego zmuszona. Zdecydowałam się na GARNIER OLIA głównie z powodu jej wzbogacenia olejkami. LOREAL INOA również bazuje na olejach, więc miałam wobec niej pewne oczekiwania i nadzieję, że nie przyciemnię włosów za bardzo. Zdecydowałam się na odcień ZŁOCISTY BRĄZ 5.3. 


W opakowaniu znajdziemy 1. Krem utleniający, 2. Krem koloryzujący, 3. Maskę do włosów jedwabista miękkość i blask, rękawiczki oraz instrukcję.


Po wymieszaniu kremów: utleniającego i koloryzującego otrzymamy dość rzadką i jasnoróżową mieszankę.


Na początku obawiałam się, że farba jest na tyle rzadka, że będzie spływać z włosów. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Owszem poprzez taką konsystencję aplikacja była nieco utrudniona i trzeba było uważać aby nie skapywała z pędzla, ale po nałożeniu na włosy oblepiała je i trzymała się na miejscu. Najpierw nałożyłam włosy na odrost jak zalecał producent, jednak z obawy przed zbyt ciemnym efektem skróciłam czas z 20 minut na 15.


Następnie nałożyłam resztę farby na całą długość włosów i trzymałam ją nie 10, a 5 minut.


Zachwycił mnie zapach farby. Nie potrafię go konkretnie do czegoś przyrównać, ale był bardzo delikatny i taki kwiatowy (jeśli któraś z Was potrafi dokładniej określić co to takiego, proszę napisać w komentarzu, bo nie daje mi to spokoju). W sumie farbę miałam na głowie przez 20 minut. I myślę, że był to dobry czas, gdyż włosy są pokryte równomiernie i nie są zbyt ciemne. Przyznam, że jest to jak dotąd druga w życiu pozytywna współpraca z drogeryjną farbą (wcześniej udało mi się polubić z LOREAL CASTING CREME GLOSS). Jestem zadowolona z efektu i na pewno będę traktować tą farbę jako sprawdzone koło ratunkowe w nagłych sytuacjach. 
Koszt farby to niecało 20 zł.



A Wy znacie farbę GARNIER OLIA? Jesteście z niej zadowolone? 
Zmykam poćwiczyć,
miłego dnia,
Ania

środa, 24 lipca 2013

WITAMINOWA MASKA ALGOWA BIELENDA IDEAL SKIN

Cześć,
jakiś czas temu dostałam od znajomej 20-gramową próbkę Bielendy- a dokładniej witaminowej maski algowej IDEAL SKIN. Jeśli chodzi o maseczki, to nie jestem w tej kwestii zbyt systematyczna i przyznaję się bez bicia, że jedynymi, regularnymi zabiegami, jakie funduję swojej twarzy, jest wieczorna i poranna podstawowa pielęgnacja. Ale od wielkiego dzwonu zdecyduję się na coś więcej i wtedy wyciągam z szuflady wszelkiego rodzaju próbki. W ten sposób wypróbowałam właśnie maskę z Bielendy. Jak dotąd kosmetyki tej firmy bardzo mi odpowiadały i w przypadku maski również się nie zawiodłam.
Na opakowaniu widnieje jedynie informacja o nazwie, dacie przydatności i proporcjach rozrobienia z wodą (na 20 g proszku należy dodać 40 g wody). Produkt wystarczył mi na trzy użycia 


Konsystencja maski przypomina mieszankę kremu i żelu. Po nałożeniu przez cały czas noszenia produktu na skórze wyczuwalny jest efekt chłodzenia, a wraz z upływem czasu maska powoli zastyga.


Po 20 minutach można zdjąć maskę w całości. Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć drobne wypustki-to miejsca, w których niestety mam rozszerzone pory, a maska idealnie wypełniła te miejsca, oczyszczając je porządnie.


Skóra po zabiegu jest dotleniona, oczyszczona, gładka i świeża. Gołym okiem można zobaczyć również jak twarz jest odżywiona, napięta i jak zdrowo wygląda.
W szufladzie czeka na mnie jeszcze jedno opakowanie i na pewno z przyjemnością je zużyję. Polecam maskę i Wam.

Lubicie maseczki? Znacie tą? Jak u Was spisują się produkty Bielendy?

Uciekam na plażing, 
buziaki.
Ania

wtorek, 23 lipca 2013

KOFTA, czyli mięso mielone na szaszłykach

Cześć Wam,
dawno nie było żadnego wpisu kulinarnego, więc należałoby to nadrobić :)
Sezon letni w pełni, a danie które dziś pokażę świetnie nadaje się na grilla, ale doskonale spisze się również jako potrawa z pieca. Kofta wywodzi się z kuchni tureckiej i charakteryzuje się aromatycznymi przyprawami i wyrazistym smakiem. Poniżej mój przepis. Oryginalnie należałoby użyć mielonej jagnięciny, ewentualnie wołowiny, jednak ja użyłam mieszanego mięsa wieprzowo-wołowego.


  • 0,5 kg mięsa mielonego
  • 2 ząbki czosnku rozgniecione w moździerzu
  • po łyżeczce kuminu, gałki muszkatołowej, chilli oraz roztartej w moździerzu kolendry i gorczycy
  • łyżeczka musztardy
  • 2-3 łyżki zimnej wody
  • sól, pieprz do smaku.
Z podanych składników wyrobić jednolitą masę. Mięso powinno odchodzić od brzegów i nie lepić się do rąk. 
Patyczki do szaszłyków namaczać w wodzie, aby nie spaliły się. Nabierać po garstce mięsa i oblepiać masą patyczki, a następnie grillować lub piec w 200*C przez około 15-20 min. Mięso ma się zrumienić z każdej strony.

SOS:
  • opakowanie serka kremowego
  • kilka listków bazylii posiekanych
  • kilka listków mięty posiekanych
  • 2 ząbki czosnku przeciśnięte przez wyciskarkę
  • sól, pieprz
  • łyżeczka gałki muszkatołowej.
Podane składniki wymieszać do połączenia. Podawać z koftami i ulubioną surówką, warzywami.

SMACZNEGO





Znacie kofty? Lubicie turecką kuchnię? Jaka jest Wasza wariacja na temat tych szaszłyków?
Ania

P.S.
Zwyciężczyni konkursu, który niedawno organizowałam napisała o paczce na swoim blogu. Dziękuję serdecznie i czekamy na recenzje nagród :)

http://wkrainiepromocji.blogspot.com/2013/07/przeglad-pocztowy.html

poniedziałek, 22 lipca 2013

RECENZJA NAILS INC - Brook Street

Cześć,
jak Wam minął weekend? Ja w sobotę byłam nad jeziorem z moim D. Zaliczyłam kąpiel, zarówno słoneczną jak i wodną :P. Wieczorem mała plenerowa imprezka i niedziela pod znakiem lenistwa. 
Dziś pokażę Wam lakier do paznokci NAILS INC w odcieniu BROOK STREET, który był dołączony do LIPCOWEGO GLOSSYBOX.
Jest to 4-mililitrowa próbka w małej buteleczce z miniaturowym pędzelkiem. Ja mimo wszystko wolę cienkie pędzelki. Do pełnego krycia potrzebowałam aż trzech warstw i obawiałam się, że będę czekać w nieskończoność, aż paznokcie wyschną. A tu niespodzianka :) Lakier wysechł błyskawicznie. Kolor jest dla mnie mieszanką neonu z koralem.  Choć na zdjęciach bliżej mu do tego pierwszego. Intensywność połysku jest zadowalająca, ale na pewno nie jest wybitna, jak zapewnia o tym producent. Drugą cechą jaką gwarantuje producent ma być trwałość. I tutaj rzeczywiście jestem niesamowicie zaskoczona. Zazwyczaj lakiery wytrzymują u mnie max 2 dni, a 3 to już wynik rzadko spotykany. W przypadku Nails Inc osiągnęłam wynik 5 dni! Dopiero piątego dnia zauważyłam na dwóch paznokciach małe pęknięcia, ale lakier nie odprysł. Jestem zdumiona trwałością. W zasadzie na upartego mogłabym wytrzymać kolejne dni, ale tu pojawia się już chęć zmian i przemalowania paznokci na inny kolor.

Poniżej możecie zobaczyć efekt:




Jak możecie zauważyć mam nowy kształt paznokci, a wszystko dzięki Kindze (http://curlyhairrr.blogspot.com/). Jestem z tego faktu bardzo zadowolona i w migdałkach czuję się zdecydowanie lepiej.
Jak Wam się podobają moje nowe paznokcie? A co powiecie o Nails INC? Używałyście?

Ania

piątek, 19 lipca 2013

SZAŁ WYPRZEDAŻY

Hej,
zastanawiam się czy dopadł Was szał letnich wyprzedaży?
Mnie nie specjalnie. Oczywiście w sklepach jest mnóstwo fajnych rzeczy, które z chęcią bym przygarnęła, ale po prostu żal mi pieniędzy. Jestem fanką second handów i świadomość, że mogę "obkupić się" od stóp do głów za grosze sprawia, iż szkoda mi wydawać dziesiątek złotych w galeriach. Wczoraj wybierałam się do Piotra i Pawła. Rano dostałam sms od KappAhl informujący posiadaczy karty klubowej o zniżce 50% od przecenionych rzeczy. Ponieważ jeden ze sklepów znajduje się w pobliżu Piotra i Pawła, postanowiłam zajrzeć. W sumie nie szukałam nic konkretnego i szczerze szału nie było. Znalazłam ze trzy rodzaje bardzo ładnych dżinsów, ale niestety zostały tylko w rozmiarach 34...
Ostatecznie zdecydowałam się na wiszące kolczyki. Cena pierwotna 29,90 zł, cena promocyjna 15 zł, moja cena z kartą 7,50 zł. Mam naszyjnik w podobnym kształcie i tych samych kolorach, więc będą jak znalazł.
Drugą zdobyczą były dwa cienkie paski, sprzedawane w komplecie. Jeden jest biały ze srebrnym wykończeniem, drugi szary ze złotym. Cena pierwotna 39,90 zł, cena promocyjna 20 zł, cena z kartą 10 zł. Nie mam za wiele pasków, a za taką cenę żal było nie wziąć. I to tyle jeśli chodzi o KappAhl.
Przy okazji zajrzałam do Housa. I tutaj szukałam już konkretnej rzeczy. W sierpniu, jak co roku, wybieramy się do Czech na festiwal hip-hopowy. Impreza odbywa się na otwartym terenie i ochrona przed słońcem jest konieczna. Szukałam więc nakrycia głowy. Zdecydowałam się na czapeczkę z daszkiem. Cena regularna 29,99 zł, cena promocyjna 14,99 zł.







Jak widzicie nie poszalałam. A jak z tym u Was? Co upolowałyście? Jaki jest Wasz stosunek do wyprzedaży? Tracicie głowę czy wybieracie same przemyślane rzeczy?
Ania

czwartek, 18 lipca 2013

MÓJ SPOSÓB NA BRWI, CZYLI PALETKA ELF MEDIUM

Cześć,
dziękuję Wam za tak pozytywne komentarze pod wczorajszym makijażowym wpisem. Jest mi naprawdę bardzo miło.
 Idąc za ciosem pokażę Wam dzisiaj moją ukochaną paletkę do brwi ELF MEDIUM. Dodam tylko, że przy wczorajszym makijażu jej nie użyłam, ponieważ mam świeżo zrobioną hennę. Zdjęcia, które możecie zobaczyć poniżej wykonałam kilka dni temu.
Moje brwi wymagały wielu miesięcy zapuszczania i doprowadzania ich do porządku przez niezastąpioną koleżankę Lucynę. Sama kilka lat temu porządnie zawaliłam sprawę i patrząc na zdjęcia z tamtego okresu nie mogę uwierzyć jak można było mieć takie brwi?! Masakra.... Na szczęście to już za mną i bardzo zmądrzałam od tamtej pory :) Niestety nie należę do szczęściar z pełnym łukiem brwiowym i muszę wspomagać się kolorowymi kosmetykami. Kształt jest ładny, więc zmuszona jestem wyłącznie uzupełnić niewielkie braki, gdzie włoski po prostu nie rosną.
Uważam, że podkreślone brwi nadają charakteru twarzy i podkreślają oczy. Wcześniej używałam brązowego cienia, który nakładałam na mokro, jednak jakiś czas temu zdecydowałam się na paletkę Elf i to był strzał w dziesiątkę.



Zobaczcie moje brwi bez "obróbki" 


Najpierw skośnym pędzelkiem nakładam woskowy cień (ten z lewej strony) na dolną linę brwi. Delikatnie przeciągam od wewnętrznego kącika, aż po sam koniec.


Następnie wypełniam łuk od góry, a całość przeciągam drugim cieniem i przeczesuję szczoteczką do brwi. 
Końcowy efekt prezentuje się następująco.


Moją paletkę stosuję wyłącznie wtedy, gdy po hennie nie ma już śladu. Jak same wczoraj widziałyście ( a jeśli nie widziałyście zapraszam TUTAJ) wcześniej jej nie potrzebuję.

A Wy używacie kosmetyków do podkreślenia brwi? Jakie są Wasze sprawdzone sposoby?
Ania

środa, 17 lipca 2013

PRÓBA, CZYLI MÓJ PIERWSZY MAKIJAŻ NA BLOGU

Hej,
dziś piszę z ogromną niepewnością. Dlaczego? A to dlatego, że po raz pierwszy przychodzę do Was z makijażem. Przyznam szczerze, że nie przygotowałam się specjalnie, a zdjęcia zrobiłam przy okazji malowania się na babski wieczór, który miałyśmy z dziewczynami w poniedziałek. Na dodatek nigdy nie uważałam się za specjalistkę w makijażu, ale zawsze uwielbiałam to robić, nie tylko na sobie. Przy okazji wyjść z dziewczynami zawsze wykonuję im make-up :) Jestem strasznie ciekawa Waszego zdania i ten post traktuję jako próbę i jednocześnie odpowiedź na pytanie czy takich wpisów oczekujecie więcej. Mam nadzieję, że będziecie dla mnie łaskawe.




Do makijażu oczu użyłam paletki SLEEK. Jako baza służył mi odcień DUNE, pod linią brwi przeciągnęłam białym cieniem PILLOW TALK. W zewnętrznym kąciku roztarłam śliwkowy VILLAN, a kreskę wykonałam granatem INK.
Rzęsy wytuszowałam LOVELY CURLING PUMP UP, a kreskę na linii wodnej zrobiłam kredką JELLY PONG PONG.(możecie o niej przeczytać TUTAJ)


 
Pozostałe kosmetyki jakie użyłam:

  • Podkład CLARENA LONG LASTING COUPEROSE kryjący w odcieniu Ivory.
  • Matujący puder bambusowy ALKEMIKA PAESE.(możecie poczytać TUTAJ)
  • Róż WIBO.
  • Pomadka w kredce JELLY PONG PONG.
No i jak Wasze wrażenia? Chciałybyście więcej takich wpisów?
Ania

wtorek, 16 lipca 2013

LIPCOWY GLOSSYBOX 2013

Hej,
Tym razem edycja nosi nazwę WIELKI BŁĘKIT, a hasłem przewodnim jest wakacyjny relaks i dbanie o siebie. Glossybox w tym miesiącu chyba zmienił kuriera, bo tym razem dostałam maila od Siódemki, i mi ta zmiana odpowiada, gdyż dotychczas pudełko otrzymywałam najwcześniej po 15:00, a dziś już koło południa :)
Po otwarciu wielki błękit można zobaczyć na pierwszy rzut oka. Na 6 produktów, 5 jest właśnie w tym odcieniu. A pudełko jest w pięknym, turkusowym kolorze, ozdobione rafą koralową, iście wakacyjnie. Same zobaczcie:




A oto co znalazłam w środku.
Na początek zniżka do Empiku na zakup książki "Wyznanie Crossa" 25%.


1. ARTEGO Odżywka nawilżająca AQUA PLUS. Wzbogacona o olej z nasion drzewa amazońskiego, pozbawiona natomiast o SLS. Próbka 25 ml, cena regularna za 200 ml 31,50 zł.


2. BEAUTYBIRD Żel do stóp chłodzący FLY HIGH!
Odświeża i regeneruje, idealny dla zmęczonych stóp. Wzbogacony o mentol, kamforę oraz olejek eukaliptusowy. PEŁNY PRODUKT 75 ml, cena 36 zł.


3. ANEW Żel-krem Anew AQUA YOUTH
Na dzień i noc 20+. Wygładza i jest hypoalergiczny, redukuje efekt wysuszonej skóry. PEŁNY PRODUKT 50 ml. Cena 50 zł.


4. NAILS INC Lakier do paznokci Brook Street.
Odcień na żywo jest bardziej różowy. Powiedziałabym, że to mieszanka koralu z neonowym różem. Charakteryzuje się trwałością i połyskiem. Próbka 4 ml, pełny produkt 10 ml, cena regularna 55 zł.


5. TOŁPA dermo face, Nawilżający żel-krem odprężający pod oczy. 
Nawilżający, uelastyczniający i łagodzący. Pozwala redukować cienie pod oczami i oznaki stresu. PEŁNY PORDUKT 10 ml, cena 31,99 zł.



6. Prezent CHŁODZĄCA MASKA POD OCZY



JAK WAM SIĘ PODOBA LIPCOWA EDYCJA?
ANIA